sobota, 24 października 2009

URZĄD NIE JEST OD CUDÓW

Nie spodziewałem się cudów. Urzędnik nie jest od popisów adwokackich, ma przepis, wytyczne i praktykę i tego się trzyma. Dałem mu możliwość załatwienia sprawy. Trochę chyba przesadziłem opowiadając mu o tym, że jest litera, ale jest i duch prawa. Mówiłem, że skoro dwoje dorosłych ludzi, obywateli tego kraju przychodzi do państwowego urzędu i zgodnie oświadczają, że chcą aktu urodzenia swojego dziecka dając mu nazwisko ojca a nie znienawidzonego psychopaty, to powinno się to wsiąść pod uwagę. Nic z tego!Podałem urzędnikowi w piśmie umieszczonym w poprzednim poście całą wykładnie prawa, – z czego może skorzystać, gdyby chciał wykazać dobra wolę. Życie zawsze jest bogatsze od przepisów prawnych i to, dlatego mówi się o duchu prawa. Bo czy dwoje kochających się ludzi można karać jakimiś 300 dniami? Czy decyzje sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, wolą dwojga obywateli, nierodzące żadnych złych skutków dla innych stron musza być podejmowane tak jak zawsze?Widać tak…Jedyną inicjatywą, jaką wystąpił kierownik USC to próba ochronienia swojego tyłka. Zamiast przeczytać mój logiczny wywód prawny on wolał „sprawdzić” nas, odszukując miejsca zameldowania. No i wykazanie się operatywnością skoro napisał pismo „wszczynające postępowanie administracyjne” w tym samym dniu, w którym przyszliśmy. Albo tylko datowane w tym dniu, bo pracownica urzędu przyniosła nam je w trzecim dniu…, Ale to nieistotne. Czy wszczęcie postępowania cos nam dało? Nam nic. Kierownikowi 3 tygodnie czasu, …Bo 7 dni na wyjaśnienia stron w sprawie, a potem pewnie 14 dni stosowane przy decyzjach administracyjnych.Ale ze mną tak łatwo nie będzie. Posunę się nawet do tego, że złoże pozew o odszkodowanie za straty moralne. Bo jak inaczej nazwać to, że mój ukochany syn dostaje w państwowym urzędzie nazwisko jakiegoś bubka? Ale o tym w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz